Polityka już od dawna staje się (stała się?) częścią popkultury. Nie
warto mieć jakichkolwiek złudzeń, że poważne i głębokie dyskusje telewizyjne
czy nawet radiowe są rzeczywiście poważne. Gdy jest za dużo powagi a za
mało zabawy to widza czy słuchacza jest za mało. Zamiast tego dominuje pop-
polityka, w która w sposób popularny i coraz bardziej przystępny i możliwie
bezbolesny dostarcza ludziom publicystyki. Wysoko trzymać sztandar starają się
jeszcze dziennikarze piszący dla tygodników opinii. Jednak jak sama
nazwa zdaje się wskazywać – ich celem jest kształtowanie opinii a może nawet
lepiej napisać – formułowanie takich opinii, jakie czytelnicy chcą
poznać, aby utwierdzić się w swoich przekonaniach. Tymczasem, to nie jest tak,
że my mamy jakieś poglądy, to poglądy oraz przekonania mają nas i bardzo łatwo a także niepostrzeżenie można minąć granicę, gdy zaczynamy myśleć i mówić tezami,
frazami i opiniami innych (mądrzejszych może, bo pojawiających się w TV osób).
Nie chcę już pisać o etatowych ekspertach i znawcach, bo to widzi już każdy,
kto się takimi tematami interesuje.
Niestety, polityka pozostaje strefą bardzo poważną, bo od naszych wyborów
i poglądów zależą nie tylko nasze losy, ale i losy potomnych. Wymaga ona zatem
odpowiedzialności, wnikliwości i nieustannego dążenia do prawdy, jaka by ona
nie była. Rzeczywistość trzeba analizować, jak robią to naukowcy a nie
szermować swoim światopoglądem. Światopoglądem, który mnie, jako politologa a
nawet poniekąd dziennikarza, bardzo mało interesuje. A tak naprawdę, wcale.